sobota, 25 października 2014

16. Jak ogień...

Kochaj mnie,

Kochaj mnie!

Kochaj mnie nieprzytomnie jak zapalniczka płomień,

jak sucha studnia wodę.

Kochaj mnie namiętnie tak,

jakby świat się skończyć miał’



Nie ma to jak stresowanie swojej dziewczyny tuż przed maturą. Nie mogłam się przez niego skupić. Dopiero po testach napisał mi, że wszystko gra.
Gdy to przeczytałam, mój telefon znalazł się na drugiej stronie szatni.
Czemu nie mógł mi tego przysłać przed?
Nienawidzę go! Jednak z drugiej strony jestem szczęśliwa, że nic, mu się nie stało.
Do tego wszystkiego nie odzywał się do mnie przez następne cztery dni. Nie mogłam do niego pójść, bo głupie zakazy związane ze ślubem mojej siostry. Raz udało mi się do niego wymknąć, ale i tak nie było go w domu. Bill powiedział mi, że nie ma go już od kilku dni. Nie rozumiałam, czemu?
Byłam tak zdenerwowana, że w drodze powrotnej zaszłam do jakiegoś obskurnego baru. Zamówiłam kilka drinków... zdziwiło mnie to, że nie pytają mnie o dowód. No ale cóż, jak nie proszą to trzeba korzystać.
Pierwszy łyk...
Ostatnia kropla...
Ktoś podchodzi...
###


Ta sytuacja powtórzyła się kilka razy. Nie wiem czemu, ale gdy Toma nie ma bok mnie, czuję się pusta, beż życia.
To znaczy, że jestem od niego uzależniona?
Chyba tak, tylko, że to uzależnienie jest jeszcze gorsze niż faza na narkotyki czy alkohol. Miłość do drugiej osoby jest takim silnym uczuciem, że może zabić. To coś jak seksoholizm. Z tego nie da się wyleczyć. 
To choroba...
która niszczy od środka.
Kilka razy po pijaku, pomyliłam Toma z innymi mężczyznami. Jestem aż tak zdesperowana?
Potrzebuję go. Bez niego jestem NIKIM.



Leżałam na łóżku, popijając wino. Nikogo nie było w domu,więc mogłam dać upust emocjom. Na stoliku leżał nóż. Wzięłam go do ręki i zaczęłam rysować długie linie na swoich nogach. Na początku były to tylko niewidoczne kreski.
Ciągle myślałam o chwilach spędzonych z Tomem. Łzy same napływały mi do oczu, a potem spadały na czerwoną pościel.  Wspomnienia spowodowały głębsze rany na nogach. To był pryszcz. Gorzej boli utrata ukochanej osoby.
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, zostawiając za sobą krwawe ślady. Odkręciłam korek z wodą od wanny i weszłam do środka. Cholernie szczypało, jednak nie miałam dość. Popatrzyłam na swoje ręce. Przekręciłam głowę lekko w prawo i zaczęłam tworzyć krwawe rysunki. Omijałam żyły. Nie chcę umrzeć, umierają tylko ci słabi. Jestem silna...no przynajmniej się staram.
Spojrzałam na swoje okrwawione ciało. Uśmiechnęłam się i wzięłam zapałkę, która leżała na obok świeczek. Odpaliłam ją i zaczęłam przesuwać nią raz w prawo, raz w lewo. Płomyk zapalonego światełka pochłoną ciemność, którą od pewnego czasu uwielbiam. Zapaliłam cztery świece o zapachu róż, nie odrywając wzroku od tańczących płomieni...
Ogień jest piękny, czemu niektórzy się go boją?
On oznacz ciepło, czyli dobre samopoczucie w towarzystwie. To znak Ducha Świętego.
Głupcy...
Usłyszałam jak ktoś się do mnie dobija. Wywróciłam oczami i niechętnie wyszłam z wanny. Nałożyłam czerwony szlafrok i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazała się Alison w rudych włosach. Zamrugałam kilka razy i radośnie się do niej uśmiechnęłam.
Dzięki Tomowi nauczyłam się perfekcyjnie kłamać. Przynajmniej zostawił po sobie jedną pozytywną rzecz

- Od kiedy jesteś ruda? - wybuchłam głośnym śmiechem, który był pierwszym szczerym od kilku dni. Dziewczyna, która od zawsze nosi czarne kolory, ma na włosach rudego kota. Nie pasuje to do niej. Na pewno nie do jej charakteru

- Od końca matury. No jakieś trzy tygodnie. Ale to jest mało istotne... co działo się z tobą przez ten czas? - pobladłam. Spuściłam głowę i pojedyncza łza spłynęła po moim czerwonym policzku. 
Trzy tygodnie... zamknęłam się w swojej skorupie przez ten czas. Płakałam, wyzywałam, kłamałam, kaleczyłam... zmieniłam się na gorsze.
Zacisnęłam pasek od szlafroku i pociągnęłam ją za rękę w stronę swojego pokoju.
Z szuflady wyciągnęłam listy, których nigdy nie wyślę. Wszystkie moje uczucia, związane ze zdradą przelałam na papier. Kiedyś czytałam, że to dobry sposób na pozbycie się negatywnych emocji. 
Pomogło, lecz nie usunęło wspomnień. 
Moja przyjaciółka patrzała na te kartki z szeroko otwartymi oczami. Szybko je  przekładała  i kręciła głową. Spojrzała na mnie, a ja automatycznie się rozryczałam i upadłam na podłogę. Przytuliła mnie i zaczęła szeptać, że wszystko będzie dobrze i że tylko mnie kocha. Uwierzyłam jej, nie wiem czemu. Chyba jej jako jedynej ufam. Moja kochana księżniczka ciemności. 
Odsunęłam się od niej i wstałam. Jednak Alison nie wstała. Jej wzrok spoczywał na moich nogach... no tak, zapomniałam.

- Co ty zrobiłaś! Z tym trzeba jechać do lekarza! - podskoczyła  i zaczęła mnie pchać w stronę wyjścia. Stawiałam protesty, lecz ich nie słuchała. Zignorowałam ją i pobiegłam do kuchni. Na jednej z mahoniowych szafek leżał mój telefon. Niechętnie na niego spojrzałam... jedna nowa wiadomość od: Tom.
Trzęsącymi się rękoma, odblokowałam urządzenie i przeczytałam wiadomość


,,Nie Kocham Cię, przestań"

Te słowa brzmiały w mojej głowie, jak grom z jasnego nieba. Upuściłam telefon na ziemię i znów się rozryczałam. Ali weszła do kuchni, a ja spojrzałam na nią gardzącym wzrokiem. Otarłam łzy i podeszłam do szuflady z nożami. Wyjęłam jeden i wbiłam go prosto w serce, tak jak to zrobił przed chwilą Tom

- Nie Kocha mnie! Zdradził i oszukał! - cała obolała upadłam na podłogę, a światła lamp zaczęły być coraz mniej widoczne. Wszystkie kolory zaczęły się mieszać, głosy coraz cichsze... tak ma wyglądać śmierć? Nie boli...no może tylko złamane serce.
Ciemność

####

Zbiegłam ze schodów, aby przywitać osobę którą kocham.
Wygładziłam czerwona sukienkę i potrzepałam szybko włosy, opadając na ramiona. Otworzyłam drzwi i przytuliłam się do chłopaka w garniturze, który stał na przeciwko mnie i  pocałowałam go lekko w usta. Zaśmiałam się, a następnie wsiedliśmy do jego auta.
Wciąż nie mogłam przestać się śmiać. On jest esencją mego szczęścia oraz życia. Kiedyś go nienawidziłam, a teraz nie mogę bez niego wytrzymać, Kocham Go.
Jechaliśmy drogą której nie znałam. Wydało mi się to dość dziwne, bo myślałam, że znam każdy kąt Hamburga. Oparłam się o siedzenie i podgłosiłam radio w którym grała moja ulubiona piosenka; Black Veil Brides - In The End. Wsłuchałam się w tekst i zaczęłam go nucić po nosem...

,,W końcu,
Gdy moja dusza udała się na spoczynek,
Co pozostało z mojego ciała?
A może jestem tylko skorupą?
I walczyłem
I ciałem i krwią, przewodziłem mojej armii.
Przez to wszystko oddałem serce w zamian za moment chwały''


Po następnych piętnastu minutach ciszy, otworzyłam oczy i spojrzałam w stronę osoby kierującej... nikogo nie było. Zaczęłam się rozglądać w okół.
Gdzie on jest?
Spojrzałam przed siebie i ujrzałam światła, które powoli zamieniały się w ogień...

Poderwałam się do pozycji siedzącej i zaczęłam ciężko oddychać. Znów zaczęłam czuć ból w klatce piersiowej. Złapałam się za serce i rozejrzałam po pomieszczeniu. Białe ściany, mały telewizor na jednej z nich, wysokie łóżko, kroplówka... szpital. Bezsilnie opadłam na łóżko i zaczęłam płakać.
Czemu nikt nie da mi w spokoju umrzeć. Skoro osoba, którą kocham, mnie nie kocha, to po co mam żyć?!
Do sali wszedł  starszy mężczyzna z siwymi włosami, ubrany w szpitalne rzeczy, czyli lekarz, któremu towarzyszyła ruda piguła. Uśmiechnęła się do mnie, lecz mój wzrok skierowałam na białe ściany.
Zaczęli się wypytywać jak się czuję, czy coś mnie boli i inne głupoty. Chce umrzeć.
Kilka razy próbowali nawiązać ze mną rozmowę, lecz i tak byłam cicho jak nieboszczyk. Siwy mężczyzna poddał się i wyszedł, lecz jego koleżanka po fachu, powiedziała, że psycholog przyjdzie do mnie o 13.
Jaki psycholog? Nie jestem chora psychicznie!
Co ja gadam... chciałam się zabić.
Uniosłam ręce do góry i zaczęłam się im przyglądać. Były chude, białe i okropne. Z resztą jak cała ja w tej chwili. Prawie nic nie jadłam i możliwe, że mam anemie. Tak powiedział lekarz, do tego z entuzjazmem w głosie. Jak można być tak okrutnym? 
Postanowiłam wstać. Znaczy spróbować. Nie miałam siły, aby podnieść się na własnych nogach. Każda próba, kończyła się upadkiem na łóżko. Jedyne co mogłam zrobić, to się rozejrzeć. Na szafkach obok mnie stało pełno misiów, kwiatów, balonów... po co to? Nagle dostrzegłam mój telefon. Chwyciłam go i sprawdziłam wiadomości. Była tam ta, przez którą tu jestem. Chciałam ją usunąć, zniszczyć, lecz nie mogłam. Zaczęłam przeglądać nowsze wiadomości. Wszystkie od moich przyjaciółek. Ani jednej od Toma. Rzuciłam urządzeniem o ścianę i znów się położyłam. Łzy znów zaczęły lecieć jak opętane. Kurde, ile mam jeszcze płakać, aby to się skończyło?
Potarłam rękoma oczy i nagle jakby z podziemi wyrosła kobieta z teczką. Miała długie brązowe włosy, okulary na nosie, zieloną marynarkę oraz spodnie tego samego koloru. Na nogach dopełniające się czarne szpilki. Czyli oto mój psycholog

- Witaj Nicole. Nazywam się Aria i do końca pobytu w szpitalu, będę rozmawiać z tobą o twoich problemach - położyłam ręce przed sobą i zaczęłam się bawić bransoletką z serduszkiem. Kurde, ona jest od Toma. Zerwałam ją z ręki i włożyłam do szuflady - Czemu to zrobiłaś? - cisza - Kto był tego powodem? - cisza. Zadała mi jeszcze kilka pytań, lecz tak jak wcześniej, nie odezwałam się. Jednak gdy chciała wyjść, coś we mnie pękło

- Zdradził mnie, oszukał, zostawił. To się stało! - po tych słowach wyszła. Następna osoba, która chce mi niby pomóc, a i tak ma mnie gdzieś.
Wyjęłam sobie kroplówkę i resztkami sił podeszłam do okna, którego widok kierował się na plac zabaw. Było tam wiele dzieci w różnym wieku. Wszystkie bawiły się beztrosko. Uśmiechnęłam się jak głupia do szyby...
Czemu moje życie, znów nie może tak wyglądać jak tych dzieci? Jedynym ich zmartwieniem jest, aby się nie spóźnić na Scooby - Doo czy Kim Kolwiek. Tęsknie za tym.

Co chwila ktoś do mnie przychodził. Najpierw rodzice, potem przyjaciółki i nawet koledzy ze szkoły. Udawałam, że wszystko gra, lecz tak na prawdę czułam, jak to uczucie rozrywa  mnie od środka.  Tak wszystkich słuchałam, że nawet nie wiem codo mnie mówili.
Dowiedziałam się, że nie trafiłam nożem w serce, tylko pod. Dlatego mnie uratowali. Co ze mnie za łamaga. Nawet nie potrafię się zabić. Teraz podziwiam Anioły, które to zrobiły. 
Myślałam, że ten dzień nie może być już gorszy, jednak myliłam się.
Pod wieczór, przyszedł ktoś kogo się nie spodziewałam. Wysoki blady chłopak z warkoczykami na głowie. Jednak nie był sam. Była z nim blond  dziewczyna, która wyglądała jak Barbie. Kazał jej zostać na zewnątrz, a sam wszedł

- Wynoś się stąd! Nie chcę cię widzieć! - zaczęłam krzyczeć na mojego byłego chłopaka. Mimo protestów podszedł do mnie i przytrzymał mi twarz. Spojrzał mi głęboko w oczy i włożył w dekolt karteczkę. Następnie wyszedł bez słowa...


WikkiNikki
Przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale brak weny. Tan odcinek napisany nie przeze mnie tylko przez moje nerwy. Kilka ostatnich dni spowodowało, że teraz chodzę  cała w nerwach.