piątek, 2 maja 2014

8. Dobranoc, Dobranoc...



W słowach o złamanym sercu,


Jest wzruszenie które mnie porywa

Łapie mnie smutek, gubię się w myślach

Ale jeśli Ty nie wrócisz...

Wróć do domu do mnie, kochanie

Czy nie wiesz, ze nie został nikt na świecie,

By objąć mnie tej nocy

Czy nie wiesz, że nie został nikt na świecie

By pocałować mnie na dobranoc

Dobranoc, dobranoc..
WikkiNikki



Weszłam do łazienki, której ściany pokryte były kremowymi płytkami, podłoga obłożona dębowymi panelami.  Po prawej stronie znajdowała się kabina prysznicowa, obok której znajdowało się duże białe okno. Po lewej stronie pomieszczenie, była się ciemno brązowa szafka, na której znajdowały się dwie, dość duże umywalki. Nad nią powieszone jest duże lustro, z małymi lampeczkami. Jednym słowem, robi wrażenie. Wszystko jest w moim guście.
Weszłam w głąb pomieszczenia i ustałam na przeciwko lustra.  Spojrzałam w nie: okropność. Byłam cała rozmazana, do tego zaschnięta krew na wardze. Gdy  jej dotknęłam, zabolało. Ból był gorszy, niż się tego spodziewałam. Jak taka mała ranka, może sprawiać taki ból? Syknęłam i automatycznie cofnęłam palec z ust.
Znów podniosłam wzrok,  który wcześniej spoczywał na oknie, lub raczej na widoku za oknem: Made flirtuje z Billem.  Alison nie będzie zadowolona,... ale co mnie to.
Spojrzałam drugi raz w lustro,  a potem odkręciłam korek z ciepłą wodą i chlupałam twarz. Wytarłam ją i zdjęłam sukienkę, aby móc zaprać plamę. 
Jak na złość, trunek z sukienki nie chciał się sprać.                 
 Po 15 minutach plama zeszła.  
Ciekawe gdzie jest Tom? Miał przecież do mnie przyjść, gdy skończy rozmowę z Billem. A może tylko tak powiedział?        Założyłam sukienkę,  która była już sucha i skierowałam się w stronę drzwi,  aby wyjść. Złapałam za klamkę...  oj, drzwi były otwarte. Ale byłyby jaja, gdyby ktoś tu wszedł.  Na pewno oberwałby, porcelanową mydelniczką.                          Otworzyłam szerzej drzwi i ruszałam energicznie do przodu,  lecz uderzyłam kogoś.  Podnosiła głowę...                                Był to Tom,  który szczerzył się jak małe dziecko,  które dostało upragnioną zabawkę. Wepchną mnie z powrotem do środka, wziął na ręce i posadził na szafce pomiędzy umywalkami.                                                                                     Wszedł pomiędzy moje nogi i zaczął napastować moją szyję pocałunkami. Gdy przygryzał skórę na niej, myślałam że odpłynę. Nagle poczułam jak jego palce wjeżdżają pod moją bieliznę.   
                                            
-Co ty robisz?- odepchnęłam go i strzeliłam buraka  

- A jak myślisz? - wywrócił oczami, co mnie bardzo zdenerwowało. Zeskoczyłam z szafki i założyłam ręce na piersi. Byłam strasznie speszona,  tą sytuacją. Spojrzałam na chłopaka przede mną : patrzył na mnie pustym wzrokiem,bez uczuć 


-. Tom, przepraszam. Ale nie jestem jeszcze gotowa na to. Daj mi czas,  proszę - pogłaskałam go po policzku i znów spojrzałam w jego oczy. W jednej chwili mur z wielu negatywnych uczuć runą i w zamian nich,.pojawiła się iskra zrozumienia i czułości.Gdy to zobaczyłam od razu odetchnęłam 


- Poczekam, choć będzie trudno - odsunął się ode mnie i zmierzył od stóp do głowy - chciałabyś mieć , mieć tam kolczyk- wskazał na mój pępek - Nigdy się nad tym nie zastanawiałam...- bo wiesz, mi się to strasznie podoba 


- Chciałabym, ale trzeba iść do salonu z piercingu i do tego trzeba przyjść z rodzicem.  A przecież wiesz,  jaka jest moja matka... 


- Jaki salon? Jacy rodzice?  Mała, mój kolega Rafael może to zrobić w moim pokoju,  kiedy tylko chcesz - zaśmiał się i pocałował mnie w nos.

 W sumie,  co mam do stracenia. Może to nawet dobrze wyglądać. 

-    Okey,  no to w środę po szkole,  pasuje? - uśmiechnął się i znów pocałował, tym razem w nos. 

Teraz to ja nie wytrzymałam i pociągnęłam go za koszulkę tak, że wpadł prosto na moje usta.   
Odsunęłam się od niego i spojrzałam na telefon. Była 2.20, o kurde. Muszę być o 3 w domu.  Nie chcę zaczynać kolejnej awantury i nie mam ochoty na szlaban. 

- Muszę już iść.  Mam  na 10 do szkoły i nie chcę znów dostać kary - uśmiechnęłam się do niego,  położył mi na ramionach czarną kurtkę z kożuchem. Złapał mnie za rękę i wyszliśmy z łazienki, a po tym z domu. 


 Zamiast skręcić w prawą stronę na skróty, poszedł w lewo,  czyli wybrał najdłuższą drogę z możliwych. Nie protestowałam,  przecież to oznacza że będę z nim jeszcze dłużej. Dla mnie super,  z resztą chyba o to mu chodziło. 

Spojrzałam na Toma,  jego wzrok wbity był w jedną ze sklepowych witryn.  Szturchnęłam go w ramię i zapytałam czemu się tam tak patrzy. On odpowiedział Marshall Killer. Spojrzałam na niego jak na głupka. O co mu chodzi? Zaśmiał się i wytłumaczył, że to jakiś tam wzmacniacz, którego jest bardzo trudno dostać. Pokiwałam głową i pocałowałam go w policzek i przytuliłam.  Miałam w tym dwa cele: po pierwsze chciałam jego bliskości,  a po drugie było mi strasznie zimno. Chyba zauważył jak drżałam, bo pociągnął mnie w stronę parku.  Jest to skrót do mojego domu,  który wymyśliła Paula... no właśnie Paula.  Mam z nią związanych tyle wspomnień. A w tamtej chwili, kiedy dowiedziałam się, że to jej plan pękło mi serce... 
Poczułam ręce Toma na swoich biodrach.  Wiedział o czym myślę,  bo pojedyncza łza spłynę po policzku.  Zamknęłam oczy, aby o niczym nie myśleć. Jego usta powędrowały na moją szyję, a potem wbiły się w moje usta... 

- Widzę że robi się ostro - odskoczyłam od Toma i odwróciłam się w przeciwną stronę.  Zobaczyłam chłopaka, starszego ode mnie może o dwa lata.  Widać że był nieźle wstawiony 


- Spieprzaj palancie - odwarknął Tom i pociągnął w głąb parku. Wiele ludzi nazywa go Parkiem Strachu lub Parkiem Miłości.  Legenda głosi, że dwóch kochanków nie mogło być razem, we względu na swoje rodziny, które się nie tolerowały. Jednak oni się nie poddawali i spotykali się potajemnie, właśnie w tym parku.  Jednak pewnego dnia, chłopak się nie pokazał.  Ona czekała na niego, jednak on się nie pojawił.  Kilka dni po tym dziewczyna, dowiedziała dowiedziała się, że jej ukochany nie żyje. Była tak rozpoczną, że sama popełniła samobójstwo w tym parku.  Niektórzy mówią,  że o północy w pełnie księżyca słychać jej szloch oraz wołanie o pomoc... 


- Zimno ci?  - przytulił mnie jeszcze mocniej 


-Nie, po prostu przypomniała mi się ta głupia legenda...


- Jak by coś, to cię obronię, Mała - zaśmiałam się,  a on zaczął mnie obracać. Na początku było bardzo miło, ale po 5 minutach zachciało mi się wymiotować. Wyrwałam moje ręce z jego uścisku i upadłam na zimny śnieg. Tom zaczął się śmiać, a ja zrobiłam aniołka na śniegu. 

Tom podał mi rękę,  a ja pociągnęłam go w dół, prosto na siebie. Znów przygniótł mnie do śniegu. Przypomniała mi się nieszczęsna sytuacja z przed kilku dni. Tylko że tym razem nie chciałam go odepchnąć, chciałam go przybliżyć do siebie i pocałować. Tak właśnie zrobiłam. 
Poczułam jak jego palce, rozpinają mi kurtkę.  Szturchnęłam go i od razu przestał. Pasuje mi to, że szanuje mnie i moje decyzje. Nagle kichnęłam i w ten sposób, przerwałam nasz pocałunek. 

- Oj kochanie,  idziemy do domu bo będziesz chora - zaśmiał się, wstał i pociągnął mnie do góry. 

 Dalszą drogę rozmawialiśmy o jego pasji, czyli gitarze.  Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczach. 
Gdy byliśmy pod moim domem, czule mnie pocałował i odszedł. Pomachałam mu i poszła do domu. Wszyscy na szczęście spali. Najpierw poszłam wziąć prysznic, a po 15 minutach leżałam w łóżku, jednak nie mogłam zasną.  Nie dziwię się,  po takich wrażeniach? 










TĘSKNILIŚCIE??

Przepraszam za nieobecność, ale mój laptop ma problemy ze sobą i piszę z telefonu XD 
Jeśli np. jest napisane on, zamiast ona to sorry, ale u mnie jest wszystko dobrze. Nie wiem czemu tak się robi :) 
Myślę, że odcinek jest krótki i jakiś taki nijaki, no ale dodałam